sobota, 27 czerwca 2015

Rozdział jedenasty

NOTKA POD ROZDZIAŁEM, WAŻNE.


Odwróciłam się w stronę drzwi, czując jak uginają się pode mną nogi. Chłopak wszedł do pomieszczenia rozglądając się za mamą, lecz w chwili, gdy mnie ujrzał, torba wypadła mu z rąk.
Nagle poczułam, że ogarnia mnie panika. Gula w gardle nie pozwalała mi nic z siebie wydusić, a paraliż ogarnął moje ciało.
- Halo? - usłyszałam zmartwiony głos Justina w słuchawce. - Bella, jesteś tam?
To mnie oprzytomniało. Mrugałam powiekami, nie wiedząc co powiedzieć, ani zrobić.
- Umm.. - w końcu przełknęłam ślinę i zebrałam się na odwagę. - Muszę kończyć.
I szybko się rozłączyłam, czując jak szybko bije mi serce. Odłożyłam telefon do kieszeni spodni, widząc jak Max powoli i niepewnie do mnie podszedł. Głośno oddychał i gdy już był przy mnie, podał mi trzęsącą się dłoń.
- Max - delikatnie objęłam jego ciepłą dłoń, czując mrowienie w swojej.
- Bella - uśmiechnęłam się delikatnie przez łzy, starając się, by się nie rozpłakać.
Staliśmy tak przez parę sekund, wpatrując się w siebie. Nagle przyciągnął mnie do siebie, mocno tuląc. Z zaskoczenia wciągnęłam gwałtownie powietrze, wstrzymując oddech. Dopiero po paru chwilach odwzajemniłam uścisk, wtulając się w brata.
- Zawsze chciałem mieć siostrę - usłyszałam jego cichy szept przy uchu i coś we mnie pękło. Objęłam go mocniej, czując jak słone łzy spływają po moich rozgrzanych policzkach.
- A ja zawsze chciałam mieć brata -niepewnie odszepnęłam, odsuwając się troszkę, by uśmiechnąć się do niego. Odwzajemnił uśmiech, po czym zachichotał niezręcznie ocierając moje łzy.
- O Jezu -zaśmiałam się, również je ścierając.
W tym momencie do salonu weszła mama, lecz gdy nas zauważyła, łza wzruszenia spłynęła po jej policzku. Szybko do nas podeszła i wszyscy razem się przytuliliśmy. Najpierw pocałowała w czoło Maxa, a następnie mnie.
- Zawsze o tym marzyłam -szepnęła do nas. Uniosłam głowę i uśmiechnęłam się do niej z rozmazanym makijażem. Ta zaszlochała, wtulając się we mnie.
Czułam się, jakby to był sen. To wszystko było zbyt piękne, by nim nie było.
W końcu moje życie nie będzie pasmem nieszczęść i bólu, w końcu zyskam normalną, kochającą rodzinę.

- Justin, możesz po mnie przyjechać? -spytałam, gdy chłopak odebrał połączenie.
- Tak, pewnie - odpowiedział, po czym spytał - I jak? Jacy są?
- Są.. -westchnęłam, nie wiedząc jakiego słowa użyć. Moja.. mama, była cudowna, kochająca, troskliwa. Taka, o jakiej zawsze marzyłam. A brat z kolei był taki.. radosny, zabawny. -Wspaniali.
- To cieszę się Twoim szczęściem, będę za niedługo, pa.
- No, pa.
Po rozłączeniu się wróciłam do stolika, przy którym siedzieli mój brat i mama. Uśmiechnęłam się lekko do rodzicielki, gdy wstała.
- Niestety muszę już iść, niedługo przyjedzie po mnie przyjaciel - powiedziałam, posyłając spojrzenie Maxowi, który nagle się zasmucił.
- Dobrze, rozumiem - odwzajemniła uśmiech, mocno mnie tuląc. - Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo się cieszę, że przyszłaś i jak długo na to czekałam, skarbie. Pamiętaj, że możesz przyjść, kiedy tylko zechcesz.
- Dziękuję.. -przez moment zastanawiam się, czy to nie za szybko, ale ta kobieta jest tak cudowna, że nie zastanawiam się nad tym słowem dłużej. -Mamo.
Ta zastygła w bezruchu przez kilka dobrych sekund, ze łzami w oczach. Ponownie mnie do siebie przyciągnęła, a ja wtuliłamm się w jej klatkę piersiową.
- To ja dziękuję, córuniu.
Gdy Max wstał, go również przytuliłam.
- Przyjdziesz jeszcze, prawda? - niepewnie zapytał.
- No jasne, że przyjdę! -uśmiecham się szeroko. - Teraz się ode mnie nie uwolnicie.
Chichocze, mierzwiąc mi włosy.
- To na razie... siostra.
- Cześć - zaśmiałam się.
I wtedy usłyszałam klakson samochodu. To Justin.


***

Przepraszam za długą nieobecność.
Mam nadzieję, że was nie straciłam.
Bardzo proszę o komentarze, bo nie wiem czy warto 
dalej pisać tego bloga.

6 komentarzy: