czwartek, 4 września 2014

Rozdział trzeci

Jazmyn siedziała na łóżku, bawiąc się lalkami.
- Bella! - krzyknęła, gdy mnie zobaczyła, pobiegła w moją stronę.
- Cześć kochana - cmoknęłam ją w policzek.
- Pobawisz się za mną? - zapytała.
- Oczywiście - powiedziałam, uśmiechając się - aa może najpierw zjemy śniadanko?
- Dobrze - dziewczynka chciała już iść w stronę kuchni.
- Ej ej ej! - uśmiechnęła się do mnie i wróciła - jeszcze musimy się ubrać kochanie - powiedziałam i wyjęłam z szafki różową bluzeczkę, fioletowe spodnie i zielone majteczki. Jaxon jeszcze spał.
- Nie lubię tych spodni ! - powiedziała.
- Spokojnie, nie krzycz tak bo obudzisz braciszka. - usłyszałam ciche '' przepraszam '' - To w takim razie ubierzemy inne. - Wyjęłam jakieś niebieskie. - Te mogą być? - dziewczynka tylko potakiwała główką. Wyrwała mi je z ręki i sama je założyła.
- Teraz pójdziemy do kuchni ? - zapytała mnie.
- Mhmm - mruknęłam tylko chowając fioletowe spodnie z powrotem do szafki, z której je wyciągnęłam. Jaxon był w swoim łóżeczku, więc nie bałam się go zostawić samego. Złapałam Jazmyn za rączkę i poszłyśmy do kuchni.
- Co chcesz zjeść? - dziewczynka poparzyła się na mnie.
- A mogę naleśniki? - i dodała jeszcze - Z nutellą? - uśmiechnęła się szeroko.
- A no możesz - zaśmiałam się. - Jak chcesz to idź się jeszcze pobawić, bo  naleśniki muszę się jeszcze usmażyć. - usłyszałam, tylko cichutkie dreptanie na górę. Było po dziesiątej.
Wyciągnęłam potrzebne produkty do naleśników, zrobiłam to co miałam zrobić i zaczęłam je smażyć. Usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi. Pewnie to Pattie wróciła, pomyślałam.
- Cześć wszystkim - krzyknęła. Zbliżała się do kuchni. - Cześć kochanie. Ale tu ładnie pachnie.
- Smażę naleśniki dla małej - uśmiechnęłam się do niej.
- Jaka ty jesteś kochana. No i powiedz, co ja bym bez Ciebie zrobiła?- przytuliła mnie i cmoknęła w czoło.- Justin już wrócił? - dodała jeszcze.
- Nie wiem. - dopiero teraz sobie przypomniałam, że jej syn miał wczoraj wrócić. Ciekawe jak on wygląda?
- Pójdę sprawdzić. - poszła na górę. Gdy naleśniki były już posmarowane nutellą poszłam po Jazzy. Przechodząc obok pokoju Justina, tak chyba się nazywał, usłyszałam głos Pattie.
- Tata coś mi tam mówił, że ma Ci załatwić jakieś mieszkanie, tylko nie wiem gdzie on teraz jest ... ale teraz tutaj będziesz, tak? - zapytała go.
- No tak. A gdzie niby mam być? - Jego głos był taki seksowny. Pierwszy raz wtedy go usłyszałam. Szłam dalej. Weszłam do jej pokoju, a jej nigdzie nie było.
- Jazzy, gdzie jesteś? - rozglądałam się po całym pokoju. Zobaczyłam, że Jaxon już wstał - Ooo mój maluszek już wstał - wzięłam go na ręce i cmoknęłam w policzek - musimy poszukać Jazmyn. - chłopiec ziewnął. - Jazzy? - mówiłam coraz głośniej. Wyszłam z pokoju i znowu przechodziłam koło pokoju Justina. - Jazzy?
- Tutaj jest! - krzyknęła Pattie, wychodząc z pokoju Justina.
- Naleśniki są gotowe. Z nutella tak jak chciałaś - uśmiechnęłam się. Dziewczynka pobiegła do kuchni, a za nią Pattie.
- To co Jaxon teraz trzeba poszukać butelki, tak? - połaskotałam chłopca i puściłam na ziemie. Poszłam do pokoju dzieciaków, po butelkę. Gdy wróciłam chłopca już nie było obok drzwi, lecz był w pokoju Justina. Nie wiedziałam czy mogłam tam wejść, ale Justin mógł nie zauważyć dzieciaka, a on mógłby sobie coś zrobić.
- Gdzie uciekasz robaczku? - miałam szczęście bo był przy drzwiach. Złapałam go i wzięłam na ręce.
- Ooo cześć - przywitał się ze mną brązowooki.
- Hej - cichy jęk opuścił moje usta. W głębi duszy modliłam się, żeby tego nie usłyszał. Stał przede mną w samych bokserkach. Ludzie nie dość, że był seksowny to jeszcze to ciało. Pewnie spaliłam już buraka.
- Bella, tak? - uśmiechnął się. Pokiwałam tylko głową. Pewnie wyglądałam jak kretynka. - Justin, miło mi - chłopak wyciągnął do mnie rękę.
- Mi również - powiedziałam prawie normalnie i uścisnęłam jego rękę, uśmiechając się.
- Przepraszam Cię, ale idę się przebrać. - powiedział z uśmiechem.
- Jasne. - wyszłam z jego pokoju, zamknęłam oczywiście za sobą drzwi .
W jednej ręce trzymałam butelkę, a w drugiej Jaxona za rączkę.
- Czy ty musisz mieć takiego idealnego brata?
Zeszłam do kuchni. Posadziłam Jaxona na foteliku i dałam mu jednego naleśniki, zrobiłam jeszcze dla niego mleczko.
- Pattie, ja już będę się zbierać. - powiedziałam, gdy tylko ją zobaczyłam.
- Jasne kochanie i jeszcze raz bardzo Ci dziękuje. - uśmiechnęła się do mnie ciepło.
 - Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć? Bawienie się z nimi to dla mnie przyjemność. - uśmiechnęłam się do kobiety. - Pójdę tylko po bluzę na górę.
Poszłam do łazienki po bluzę. Wyszłam i uderzyłam kogoś drzwiami.
- Jezuu przepraszam - Ofiarą był Justin. - Ja nieee chciałam, przepraszam - jąkałam się.
- Nic się nie stało - chłopaka trzymał się za nos.
- Nie chciałam - podeszłam bliżej do chłopaka. - Pokaż to. - zdjął rękę z nosa.
- I co krwawi? - zapytał z uśmiechem.
- Trochę - wyjąkałam. Zabrzmiało to raczej jak pytanie. Weszliśmy do łazienki. Chłopak zobaczył się w odbiciu lustra.
- Masz gdzieś jakąś apteczkę? - zapytałam.
- Nie wiem - uśmiechnął się do mnie - Nie potrzebuje jej. Potrzebuje papieru. - zaśmiał się. Wziął papier i przyłożył do nosa. - Będziesz musiała mi to jakoś wynagrodzić. - uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Jak? - również się zaśmiałam, przygryzając wargę.
- Pójdziesz ze mną do kina. - uśmiechnął się łobuzersko.
- No dobrze. - udałam obojętną - Ja już pójdę.
- Zaczekaj, daj mi swój numer. - Justin złapał mnie za nadgarstek.
- Okej - Chciałam go wyjąć z kieszeni, ale przypomniałam sobie, że został w salonie. - Telefon został w salonie.
- Nie wciskaj mi kitów Isabello. - Na jego twarzy cały czas widniał uśmiech.
- Nie wciskam. - wychodziłam z łazienki i usłyszałam głos chłopaka.
- Pójdę z Tobą, żebyś mi nie uciekła. - puścił do mnie oczko.
W salonie wymieniliśmy się numerami. Gdy wychodziłam Justin powiedział '' do zobaczenia '' ja się tylko uśmiechnęłam. Drzwi nie były zamknięte na zamek. Tata pewnie już wrócił. Zaczęłam go szukać. Znalazłam go w salonie.
- Gdzieś byłaś? - usłyszałam zdenerwowany głos ojca. Momentalnie pożałowałam tego, że zaczęłam go szukać.
- Pattie poprosiła mnie, żebym popilnowała jej dzieci. - powiedziałam, patrząc w podłogę. Nie chciałam nawet na niego spojrzeć.
- I nie mogłaś dać mi znać?! - zapytał podniesionym głosem.
- Nie było Cię w domu... - popatrzyłam na niego.
- Ohh proszę Cię ! Nie masz telefonu ? - Ojciec wstał i podszedł do mnie. Nic nie odpowiedziałam. - Tak myślałem. Ja teraz wychodzę, nie wiem kiedy wrócę. - oddalił się ode mnie, a po chwili usłyszałam trzask drzwi. Wyszedł.
Poszłam na górę wziąć prysznic. Ubrałam czarne legginsy i długą fioletową bluzę. Postanowiłam zadzwonić do Carly.
- Halo? - usłyszałam zaspany głos mojej przyjaciółki.
- Obudziłam Cię? - popatrzyłam na zegarek.
- No, tak jakby - zaśmiała się.
- Dziewczyno! Jest po trzynastej, a ty jeszcze śpisz? - po chwili dodałam. - Musiałaś wczoraj zaszaleć.
- Pogodziłam się z Louisem.
- Aaa, to już wszystko jasne. - zaśmiałam się i dodałam - Masz dzisiaj czas?
- Dla Ciebie zawsze. - Po chwili ciszy dodała - To co robimy? I o której?
- Wiesz ja już jestem gotowa... - zaśmiałam się.
- To możesz po mnie przyjść tak za godzinę?
- Okej. - Usłyszałam ciche '' no to pa '' i się rozłączyłam. Poszłam do kuchni, a konkretniej to po to, by zaglądnąć do lodówki. W lodówce była jakaś sałatka. Postanowiłam ją skonsumować. Zrobiłam sobie jeszcze herbatę. Gdy już zjadłam i wypiłam umyłam tylko zęby, poszłam po telefon na górę i wyszłam, zamykając drzwi na klucz. Było po czternastej.


***
Po pierwsze strasznie chciałam przeprosić, za opóźnienie rozdziału,
ale nie miałam czasu dodać go wcześniej.
Miłego czytania kochani :*

5 komentarzy: